To także informacja, że organizm upomina się o chwilę uwagi
Kilka lat temu zrodził się w mojej głowie pomysł napisania poradnika dla rodziców, jak wspomagać leczenie dzieci naturalnymi metodami i wspierać ich odporność. Bardzo ważne jest przekonanie rodziców że to właśnie oni są pierwszą linią opieki zdrowotnej swoich pociech. Na rodzicach, bowiem spoczywa odpowiedzialność za zapobieganie chorobom i wybór leczenia, jeśli się pojawią.
To oczywiste, że jako rodzice chcemy, żeby nasze dzieci były szczęśliwe, bezpieczne i zdrowe. Jednak, co się dzieje, gdy wasze dziecko po raz pierwszy zachoruje? Biegniecie natychmiast do lekarza, dzwonicie o poradę do swojej mamy, albo szukacie porady w Google. W dzisiejszych czasach informacji na ten temat znajdujemy wiele, nieraz zupełnie sprzecznych.
Chcemy, żeby nasze dzieci nie chorowały, a jeżeli już dojdzie do jakiejś choroby, to żeby trwała krótko, leki były tanie i nie powtórzyła się ponownie. A to nie jest takie proste.
Zdrowie dziecka budujemy od dnia jego poczęcia, a właściwie jeszcze wcześniej. Zdrowie rodziców, a zwłaszcza matki, na jakie choroby chorowała czy choruje, jakie leki brała przed poczęciem, jak się odżywiała, jaki tryb życia prowadziła, jaką ma pracę, jakie stresy, ma ogromny wpływ na to, jakie urodzi dziecko i na jakie choroby będzie to dziecko narażone.
To jeszcze nie wszystko, znaczenie ma również, na jakie choroby cierpieli dziadkowie czy rodzeństwo. W genach mamy zapisany po przodkach nie tylko kolor oczu czy włosów, ale także skłonność do różnych chorób. Czy te choroby u Waszych dzieci ujawnią się, zależy od środowiska w jakim będą żyły, co będą jadły i jak będą leczone.
Pierwsze 3 lata życia dziecka to okres kiedy możemy zaprogramować jego odporność i metabolizm na przyszłość.
Dzisiejsza medycyna ratuje życie milionom dzieci i dorosłych. Jednocześnie jest bezradna wobec zmutowanych wirusów, epidemii, chorób z autoagresji, czy nowotworów. Nadużywanie antybiotyków, leków przeciwzapalnych, które są teraz ogólnodostępne nawet w sklepach spożywczych, leków sterydowych (zwłaszcza wziewnych, stosowanych nawet w banalnych infekcjach z kaszlem czy katarem), przynosi efekty szybko usuwając objawy, ale przy okazji niszczy jelita, które stoją na straży naszej odporności.
Zadaję sobie często pytanie, dlaczego rodzice nie sięgają najpierw po leki naturalne, zioła, czosnek, cebulę, miód, bańki? Czy o nich zapomnieli, czy stracili wiarę w ich działanie? Dlaczego łatwiej im kupić w aptece syrop przeciwgorączkowy albo przeciwkaszlowy, maść sterydową, która szybko usunie swędzącą wysypkę, czy lek, który zahamuje biegunkę? Do czego doprowadzi nas ta fascynacja lekami chemicznymi, które mają równie dużo ubocznych działań, co dobroczynnych?